poniedziałek, 30 kwietnia 2012

67. Jedno słowo.

Kiedy tak sobie płynęliście do domu, w statku zabrakło paliwa. Przymusowo zatrzymaliście się w Turcji. Ciepło, połowa sklepów w tym miasteczku, była pozabijana deskami. Znaleźliście w środku miasta stację benzynową. Biegliście do niej jak do supermarketu. W środku nie było nic specjalnego, do kupienia. Kilka butelek wody, oranżady itp. Podeszliście do sprzedawcy, aby zapłacić za towar. Aż tu nagle do sklepu wskoczył mały terrorysta ze strzelbą. Wszyscy runęliście na ziemię. H: bardzo proszę panie terrorysto mogę zadzwonić do mamusi? Terrorysta: Nieee!! Liam wyciągnął zdjęcie swojej ukochanej i odmawiał jakieś modlitwy. Z: ......(.. w ich miejsce wpiszcie swoje imię) wiedz, że ciebie kochałem. Od momentu kiedy jadłaś tego hot doga, no i od innych momentów. T: jakie to miłe, kochany. Terrorysta: milcz dziewko. Louis na te słowa zabrał za fraki Nailla i rzucił nim w małego terrorystę. Ten zachwiał się na nogach upadł na ziemię. Nie poruszył się, stracił prawdopodobnie przytomność. Wszyscy wstaliście z podłogi. Podeszłaś do Zayna i powiedziałaś mu: oh, jak ja długo musiałam czekać na te słowa. Z: wiesz, ja żartowałem. Po czym wyszedł na zewnątrz. Trochę cię to załamało. Ale dalej po kryjomu się podkochiwałaś w każdym z jego paczki. W nocy wasz statek odbił od portu i kierował się już bezpośrednio do Irlandii. 

1 komentarz: