poniedziałek, 30 kwietnia 2012

67. Jedno słowo.

Kiedy tak sobie płynęliście do domu, w statku zabrakło paliwa. Przymusowo zatrzymaliście się w Turcji. Ciepło, połowa sklepów w tym miasteczku, była pozabijana deskami. Znaleźliście w środku miasta stację benzynową. Biegliście do niej jak do supermarketu. W środku nie było nic specjalnego, do kupienia. Kilka butelek wody, oranżady itp. Podeszliście do sprzedawcy, aby zapłacić za towar. Aż tu nagle do sklepu wskoczył mały terrorysta ze strzelbą. Wszyscy runęliście na ziemię. H: bardzo proszę panie terrorysto mogę zadzwonić do mamusi? Terrorysta: Nieee!! Liam wyciągnął zdjęcie swojej ukochanej i odmawiał jakieś modlitwy. Z: ......(.. w ich miejsce wpiszcie swoje imię) wiedz, że ciebie kochałem. Od momentu kiedy jadłaś tego hot doga, no i od innych momentów. T: jakie to miłe, kochany. Terrorysta: milcz dziewko. Louis na te słowa zabrał za fraki Nailla i rzucił nim w małego terrorystę. Ten zachwiał się na nogach upadł na ziemię. Nie poruszył się, stracił prawdopodobnie przytomność. Wszyscy wstaliście z podłogi. Podeszłaś do Zayna i powiedziałaś mu: oh, jak ja długo musiałam czekać na te słowa. Z: wiesz, ja żartowałem. Po czym wyszedł na zewnątrz. Trochę cię to załamało. Ale dalej po kryjomu się podkochiwałaś w każdym z jego paczki. W nocy wasz statek odbił od portu i kierował się już bezpośrednio do Irlandii. 

niedziela, 29 kwietnia 2012

66. Lewy sierpowy.



Przepłynęliście ocean Atlantycki oraz ocean Indyjski i dopłynęliście do Australii. Sydney wyglądało prześlicznie, a opera robiła wielkie wrażenie. Całą waszą wycieczkę wywieźli na farmę pełnej pająków. Przeszły cię ciarki na samą myśl, w okół ciebie same czarne wdowy i różne odmiany tych dziwacznych stworzeń. Musieliście je karmić i sprzątać całą farmę ze śmieci. A kwiatki to lepiej nie mówić jak wyglądały, to nie były kwiaty to były wyschnięte badyle. Chłopacy sprzątali zwiędłe kwiatki, kiedy Louis psiknął i znalazł się momentalnie w rękach Harre'go. Wskazał ręką na coś zielonego za doniczką. Lou: Tam jest wąż. Liam zajrzał za doniczkę i wybuchł świńskim śmiechem. L: Ty głuptasie, to tylko ogrodowy wąż. Louis postawił nogi na ziemi i swobodnie odetchnął. Właśnie z małego ogródka wyszedł ogrodnik.Poprosił was abyśmy się wybrali na pustynię i wykopali pewnego kaktusa. Wzięliście coś do picia łopatę i ruszyliście w głęboką pustynię. Po 5 kilometrach znaleźliście opisywany kaktus. Wykopaliście go i zaczęliście wracać z powrotem. Nagle za zakrętu wybiegła kangurzyca podbiegła do was. Niall zwinął się w kuleczkę na ziemi i krzyczał: ,,Ja nic nie zrobiłem!". Kangurzyca wzięła go do swojej torby i zaczęła z nim uciekać. Zayn stał jak wryty. Jest ocknął się i ruszył za kangurzycą. Z: Zostaw moje kochanie, ty stworze! Kangurzyca zatrzymała sie i odwróciła. Biła Zayna to z lewej, to z prawej. Ale lewy sierpowy miała wyrobiony. Zayn podniósł łopatę i chciał ją walnąć, lecz zaniepokojona matka wyrwała mu łopatę i uderzyła nią Zayna. Po czym ociekła. Niall jakoś uwolnił się od jej torby i leżał teraz koło Zayna. Chłopaki natychmiastowo wrócili na statek, gdzie leżeli w szpitalu dla nieletnich. Wasza nie liczna teraz grupka wybrała się do zoo. Oh jakie prześliczne zwierzaki, najładniejszy chyba był miś koala. Taki słodki. Każdy z nas mógł go potrzymać w swoich ramionach, było naprawdę milutko. Lecz kiedy chcieli zoolodzy oddzielić koale od Harre'go dosżło do przykrego incydentu. Miś o imieniu Kondzio, posikał Hazze. Cała wycieczka wróciła do swoich kajut, gdzie porządnie się wyszorowaliśmy, a później poszliśmy odwiedzić chłopaków w szpitalu. Ten dzień był jeszcze lepszy niż inne, które przeżyłam z chłopakami. Zayn wyglądał słodko z tym limo pod okiem i guzem na głowie, Niall'owi pielęgniarka tłumaczyła, ze jest człowiekiem a nie kangurem. I chyba tak naprawdę tą Australię wszyscy zapamiętamy w sowich głowach : )