niedziela, 8 kwietnia 2012

28. Czerwony kapturek inaczej.

Była raz sobie pewna dziewczynka ( czyli chodzi o ciebie), którą nazywano Czerwonym Kapturkiem. Pewnego dni bla, bla, bla coś se tam było. Przejdźmy do sedna. Twoja babcia była chora, musiałaś zanieść jej lekarstwa. Mama przestrzegła cię przed zboczeńcami,  których mogłaś spotkać w lesie. Idąc lasem, musiałaś oczywiście nazbierać kwiatuszków, jagódek i innego zielonego zielska które tam rosło. Nagle za drzewa wyszedł chłopak. A zboczeniec! Nie to tylko ja Harry z 1D. Zdziwiłaś się co taka sławna gwiazda robi sama w lesie. Harry zapytał się ciebie o drogę do miasta. Wytłumaczyłaś mu to wszystko jasno, nawet narysowałaś mu mapkę na kamieniu. Kiedy szłaś sobie tak dalej i dalej do chorej babci, dobił do ciebie uciekający Louis, który uciekał przed wilkiem w podartych sleepach. Kiedy dotarłaś do domu babci. Zapukałaś:
- Stuk, stuk.
- Kto tam?
Wiecie dalej co się działo?
Przejdźmy do konkretów.
- Ojej! Babciu! Co Ci się stało? - krzyknęłaś.
- Dlaczego masz takie wielkie oczy?!
- Nie wiem. odziedziczyłam po mamie.
- Dlaczego masz takie wielkie uszy?
- Skąd mam wiedzieć, prawdopodobnie po ojczymie.
- Dlaczego masz takie wielkie usta?
I wtedy z łóżka wyskoczył Harry, ściągnął z siebie łaszki babci i powiedział : żeby cię lepiej całować. I właśnie w tej chwili spotkały się wasze usta. Rozpłynęłaś się w jego ramionach. Lecz zapomnielibyśmy o gajowym, który wparował ze strzelbą do pokoju. Ugodził Harre' go w tyłek, i cała bajka skończyła się w szpitalu.


                                                           

3 komentarze: