czwartek, 26 kwietnia 2012

64. NY nocą.

Już po egzaminach, ulga. Postaram się napisać jak najlepiej, na ile mi moja wyobraźnia pomoże.

Nowy York był przepiękny, dotarliście do niego wieczorem. Byłaś padnięta, więc od razu wskoczyłaś do hotelowego łóżka. Kiedy tak sobie leżałaś, patrząc przez okno balkonu zobaczyłaś spadającą gwiazdę. Pobiegłaś szybko na balkon i wypowiedziałaś życzenie. Stałaś tak sobie marząc, kiedy koło ciebie odezwał się głos. Z: cześć, śliczna noc, co nie? Wystraszyłaś się. Odwróciłaś się w prawo, gdzie na sąsiednim balkonie stał Zeyn. Rozmawialiście tak sobie, nie licząc czasu który bardzo szybko przemierzał tarczę zegarową. Zaproponowałaś mu wspólny spacer przed snem. Było naprawdę romantycznie. Park prześlicznie wyglądał nocą. Nagle zaburczało ci w brzuchu. Zeyn to zauważył. Z: poczekaj chwilkę, zaraz wrócę. Gdzieś pobiegł, usiadłaś na ławce i czekałaś na jego powrót. Po jakiś trzech minutach wrócił, w rękach niosąc dwa hot-dogi. Uśmiechnęłaś się i od razu rzuciłaś się na jedzenie. Siedząc na ławce i wcinając waszą kolację, rozmawialiście o waszym dzieciństwie. Śmiejąc się przez przypadek twój hod-dog wylądował na bluzce Zeyna. Cała zawstydzona, zaczęłaś go wycierać. Z: nic się nie stało, nie przepadałem za tą bluzką. T: nie, ślicznie w niej wyglądasz, to ze mnie jest straszna gapa. Chłopak się do ciebie przybliżył, i właśnie wasze usta miały się zetknąć, kiedy za ławki wyskoczyli chłopaki. Z: śledziliście nas? L,Lou,H,N: nie! tak tylko sobie przechodziliśmy obok. Kiedy wróciliście do hotelu, byłaś wściekła, już miałaś całować chłopaka do którego coś czułaś, a tu ci przeszkodzono. Od razu poszłaś spać nie myśląc o połowie udanego dnia. Rankiem, unikałaś chłopaków jak ognia. Lecz musieliście na siebie wpaść zwiedzając Statuę Wolności. Wszystko było by fajnie gdyby nie to, że Louis wszedł na jej głowę, i musiała przyjechać straż, żeby go ściągnąć na ziemię. Niall stwierdził, że jest pomalowana na zły odcień zieleni i zaczął ją malować na mocniejszy. Za co dostał grzywnę. Harry odciął jej lampkę i udawał pandę z bajki ,,Dżungla". Liam pobił się ze strażnikiem, który dotknął jego włosów. Jedynym normalnym chyba był Zayn, ale on także musiał z czymś wpaść. Lepiej wam nie mówię, chyba same wpadniecie na to. Dzień jak zwykle skończył się kozą dla nich i naganą dla wszystkich. Oczywiście  przez nich musieliśmy opuścić NY, jak najszybciej mogliśmy. Rodzice chłopaków, mieli do zapłaty miliony dolarów za szkody które wyrządzili dzisiejszego dnia.

Co o tym sądzicie? Dobrze mi to wypadło, czekam na komentarze.

4 komentarze: