Obiecałam, ze wstawię jakiegoś imagina, więc zaraz coś napiszę. Po wyjeździe jestem wykończona. Mama przegoniła mnie tka po górach jak niegdyś, ale było warto dla tych widoków. Po niżej umieszczę dwa zdjęcia z tego wyjazdu. Już za kilka dni zaczyna się szkoła, a mi się nic nie chce ; )
Czekałaś w domu na Louisa, mieliście jechać do parku na rowerach. Oczywiście Lou przyjechał spóźniony i już po dwóch piwach. Nie zważając na jego stan trzeźwości ruszyliście w drogę. Jadąc Louis wygłupiał się na całego, puszczał kierownicę, śpiewał różne wymyślone piosenki, które w ogóle nie miały sensu. Kiedy dojechaliście do najcichszej części parku, usiadłaś na ławce. Louis chwiejnym krokiem podszedł do ciebie i gwałtownie usiadł. Patrzyłaś na jego zachowanie dosyć pozytywnie nastawiona. Chłopak popatrzył przed siebie i głośnym tonem swojego głosu, o mało nie zrzucił cię z ławki.
L: Patrz Kevin!
Na trawie, niedaleko waszej ławki, chodził samotnie gołąb. Podobny do tego którego kupiłaś Lou na jego 20 urodziny ( oczywiście z plastiku). Louis wstał z ławki i zaczął biegać z gołębiem, kilka razy się przy tym potknął. Podeszłaś do niego i pomogłaś mu wstać z ziemi.
T: Louis jaką ty masz słabą głowę.
L: Oj tam kochanie to były, tylko dwa małe piwka.
T: Tak, tak ja wiem, jak wyglądają te twoje piwka.
Do Kevina podleciało jeszcze kilka gołębi.
L: Patrz jaka ładna z nich rodzinka.
T: Zgadzam się z tobą.
L: A wiesz może my też będziemy taką mieli.
T: No może kiedyś.
L: Nie kiedyś.
Lou wstał z ławki i podszedł do gołębia, z czapki wyciągnął cukier, posypał i powiedział; a teraz Kevin idź i przynieś nam śliczne maleństwo.
T: Oj Lou, może kiedy indziej o tym porozmawiamy.
L: A czemu nie dziś.
Lou zbliżył się do ciebie, mocno zawiesił się na twojej szyi. I w tym momencie się przewróciliście. Leżałaś na trawie, na tobie Lou. Chłopak zbliżył się do twoich warg i namiętnie zaczęliście się całować.
Na dziś już koniec. Idę spać, jestem bardzo zmęczona po podróży powrotnej pa ; )
Czekałaś w domu na Louisa, mieliście jechać do parku na rowerach. Oczywiście Lou przyjechał spóźniony i już po dwóch piwach. Nie zważając na jego stan trzeźwości ruszyliście w drogę. Jadąc Louis wygłupiał się na całego, puszczał kierownicę, śpiewał różne wymyślone piosenki, które w ogóle nie miały sensu. Kiedy dojechaliście do najcichszej części parku, usiadłaś na ławce. Louis chwiejnym krokiem podszedł do ciebie i gwałtownie usiadł. Patrzyłaś na jego zachowanie dosyć pozytywnie nastawiona. Chłopak popatrzył przed siebie i głośnym tonem swojego głosu, o mało nie zrzucił cię z ławki.
L: Patrz Kevin!
Na trawie, niedaleko waszej ławki, chodził samotnie gołąb. Podobny do tego którego kupiłaś Lou na jego 20 urodziny ( oczywiście z plastiku). Louis wstał z ławki i zaczął biegać z gołębiem, kilka razy się przy tym potknął. Podeszłaś do niego i pomogłaś mu wstać z ziemi.
T: Louis jaką ty masz słabą głowę.
L: Oj tam kochanie to były, tylko dwa małe piwka.
T: Tak, tak ja wiem, jak wyglądają te twoje piwka.
Do Kevina podleciało jeszcze kilka gołębi.
L: Patrz jaka ładna z nich rodzinka.
T: Zgadzam się z tobą.
L: A wiesz może my też będziemy taką mieli.
T: No może kiedyś.
L: Nie kiedyś.
Lou wstał z ławki i podszedł do gołębia, z czapki wyciągnął cukier, posypał i powiedział; a teraz Kevin idź i przynieś nam śliczne maleństwo.
T: Oj Lou, może kiedy indziej o tym porozmawiamy.
L: A czemu nie dziś.
Lou zbliżył się do ciebie, mocno zawiesił się na twojej szyi. I w tym momencie się przewróciliście. Leżałaś na trawie, na tobie Lou. Chłopak zbliżył się do twoich warg i namiętnie zaczęliście się całować.
Na dziś już koniec. Idę spać, jestem bardzo zmęczona po podróży powrotnej pa ; )