sobota, 15 września 2012

131. Konkursowy imagin

Dziękuję za wszystkie prace nadesłane na konkurs. Wszystkie miały coś w sobie, nie było to łatwe wyłonić zwycięzce. Dlatego przeczytałam je z moją przyjaciółką. Obie uśmiałyśmy się przy dwóch, lecz jeden okazał się tym wyjątkowym. Dlatego bransoletka Niall'a zostaje wręczona o to tej autorce imagina.



     Nareszcie Londyn! Po napisaniu wielu testów z języka angielskiego moja mama w końcu zgodziła się mnie wysłać do miasta z moich snów i marzeń. Ja i moja przyjaciółka Sara przyleciałyśmy wczoraj, a dzisiaj wyruszyłyśmy pozwiedzać. Oczywiście najpierw te podstawowe atrakcje: Big Ben, Pałac Buckingham, Oxford Street, Tower Bridge, Hyde Park... Tak się cieszyłam, że nawet zwykła przejażdżka czerwonym autobusem stała się niezapomnianym przeżyciem! Na sam koniec po spacerze wzdłuż Tamizy, wybrałyśmy się na London Eye. Podobno widok na panoramę Londynu jest najpiękniejszy w świetle zachodzącego słońca. Stanęłyśmy w ogromnej kolejce, Sara nie była z tego powodu zadowolona.
    - Widziałaś ile jest ludzi? - narzekała. - Chodź gdzieś indziej, wrócimy potem.
    - Potem też będą tłumy - stwierdziłam. - Poza tym słońce zajdzie i co wtedy?
     Sara pokręciła głową z niezadowolenia, ale została ze mną. W przeciwieństwie do innych ludzi umiałam sobie zająć czas. Nic mi tak nie poprawia humoru jak słuchanie mojego ulubionego zespołu - One Direction. Ich muzyka chyba sprawia, że czas płynie szybciej, bo przed nami było coraz mniej osób. Nagle poczułam jak przyjaciółka trąci mnie w ramię.
    - [T.I]! Śpiewasz na głos.
     Rzeczywiście. Trochę mnie poniosło. Ludzie wokół przyglądali mi się z zainteresowaniem, niektórzy wskazywali mnie palcami. Nie ma to jak zrobić sobie obciachu już pierwszego dnia. Na szczęście zbliżałyśmy się już do celu. Zakupiłyśmy wejściówki, a pracownik wytłumaczył nam jak będzie wyglądało wejście. Miałyśmy "podróżować" z inną grupką ludzi.
     Nagle usłyszałyśmy za nami pełne oburzenia krzyki. Ktoś wręcz taranował sobie przejście wpychając mnie (powiedzmy, że niechcący) do kapsuły. Drzwi się zamknęły, ale Sary ze mną nie było. Zaczęłam pukać w przezroczystą szybę, ale byliśmy już za daleko, by móc wysiąść. Westchnęłam ciężko i obróciłam się. W środku stało ze mną kilku chłopaków. Wydawali się równie zdezorientowani jak ja. Nigdy wcześniej nie byłam świadkiem takiego...  pożądania? niecierpliwości? ze strony zwiedzających. Udało mi się zaobserwować wyprowadzanie agresywnego mężczyzny przez służbę miejską. Nie ma co, ciekawy dzień.
     Moi towarzysze nie wydawali się być zainteresowani zapoznaniem się ze mną. Co było dziwne, bo wyglądali na niewiele starszych ode mnie. Stali tylko odwróceni do mnie tyłem i szeptali coś między sobą bardzo szybko. Po kilku minutach przełamałam się i powiedziałam:
    - Słuchajcie, musimy tutaj spędzić razem jakieś 40 minut, więc może chociaż się sobie przedstawmy. Ja jestem [T.I.] - wyciągnęłam rękę przed siebie.
     Chłopacy w końcu pokazali mi się od przodu. Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie. Z tej odległości nawet z ciemnymi okularami i czapkami rozpoznałam Harry'ego, Nialla, Liama, Zayna i Louisa. One Direction.
    - Błagam, nie krzycz - odezwał się ten pierwszy.
    - Nie miałam zamiaru.
     Każdy z nich uścisnął mi dłoń, a Louis nawet dał buziaka w policzek (!).
    - Więc... - zaczęłam - co robicie tutaj wśród nas, zwykłych śmiertelników? - zażartowałam.
    - My też czasami lubimy posiedzieć na London Eye. Kiedy słońce zachodzi, jest stąd nieziemski widok - odezwał się Liam.
    - Ej, to mój tekst!
     Całe szczęście, że rodzice mi nie odpuszczali w nauce języków. Te kilka trudnych kursów bardzo mi się przydało. Niestety czasami brakowało mi słówek, ale poradziłam sobie całkiem nieźle. Już po dziesięciu minutach przekonałam się, że moi idole są zupełnie tacy sami jak w dziesiątkach filmików, którymi zanudzałam przyjaciół. Louis bardzo wyraźnie się popisywał, z czasem wyciągnął z kieszeni plastikową łyżeczkę i zaczął nią głaskać Liama po głowie. Niall tak się śmiał, że aż musiał usiąść. Przysiadłam się do niego.
     - Co się tak cieszysz jak zlewozmywak w reklamie płynu do dezynfekcji rur?
     Blondyn ponownie dostał ataku śmiechu. Było to strasznie zaraźliwe, nie mogłam się powstrzymać.
     Mniej więcej piętnaście minut przed końcem przejażdżki stanęłam przy szycie, by w końcu zrobić to do czego zmierzałam - obejrzeć Londyn. Widok był rzeczywiście niesamowity.
     - Podoba ci się? - Lou stanął za mną.
     - Coś pięknego - przyznałam.
     - Hmmm... Powiedz, lubisz naszą muzykę?
     - A słyszałeś jak w kolejce ktoś śpiewał What Makes You Beautiful na głos?
     Tomlinson uśmiechnął się na samo wspomnienie i pokiwał głową.
     - To byłam ja.
     - Naprawdę? Szkoda by było zakończyć naszą znajomość na tym jednym spotkaniu, co? - mrugnął do mnie. - Chłopaki za bardzo się bali ci to powiedzieć, więc mówię w imieniu nas wszystkich: chciałabyś się jeszcze z nami zobaczyć?
     - Jeszcze pytasz? - uniosłam jedną brew w górę.
     - Wiesz jakie ja męki musiałam znosić? - zawołała Sara, kiedy w końcu obydwie znalazłyśmy się na ziemi. - Jeden gość, który ze mną jechał zrzygał pół podłogi po pięciu minutach jazdy. Prawie się tam udusiłam! A ci jak minął ten czas?
     - U mnie było fajnie - uśmiechnęłam się. - Co powiesz na to, że jutro idziemy na koncert One Direction?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz